Trzeba powiedzieć bez ogródek, że historia ruchu socjalistycznego w Polsce [...] została ordynarnie sfałszowana i wszelkie utrzymywanie status quo, wszelkie trwanie przy dotychczasowej „zasadniczej linii” jest przestępstwem – politycznym i naukowym. [...]
Idzie tylko o przypomnienie, że nasze tradycje rewolucyjne i socjalistyczne nie są gorsze od tradycji innych narodów, żeśmy często przodowali i nie potrzebujemy się wstydzić przeszłości. Idzie tylko o niepomiatanie naszą narodową spuścizną – bo pomiatając nią, zrywamy z realizmem politycznym. Idzie tylko o to, by hasło uwzględniania specyfiki polskiej drogi do socjalizmu oprzeć na konkretnych faktach historycznych i kulturowych. [...] Jest to nasz obowiązek wobec tych, którzy w najczarniejszą noc ucisku narodowego i społecznego nie wahali się głosić na raz obu niepopularnych idei: sprawiedliwości społecznej i sprawiedliwości narodowej. Wobec tych, których za owe ideały zadręczono w carskich kazamatach, zagłodzono na Sybirze, naszpikowano kulami żandarmów i prowokatorów. Musimy spłacić dług. Musimy podjąć pozostawiony nam skarb.
Warszawa, grudzień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976 – 1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Jednym z najbardziej niepokojących przejawów w życiu Polaków jest straszliwy upadek umiejętności myślenia politycznego – ba, rozumienia tego, co się dzieje. Jest to, rzecz jasna, skutek nienormalności naszego życia politycznego, trwającej niemal bez przerwy przynajmniej od 1939 roku. Od tego czasu dostęp do faktów jest dla przeciętnego Polaka wybitnie utrudniony. Ze wszystkich stron podają mu gotowe selekcje [...], a ze względu na potężne naciski ekonomiczne, polityczne i moralne, jakim bez przerwy podlega, sam skłonny jest kierować się we własnym wyborze i interpretacji raczej swoimi potrzebami, cierpieniami, życzeniami i obawami niż chęcią zrozumienia tego, co się dzieje. [...] Myślenie magiczne zastępuje próby analizy. [...]
Intelektualiści powinni korzystać z możliwości „naprawy Rzeczpospolitej”, jak pisze Kisiel, po prostu starając się rozepchać granice cenzuralności i robiąc swoją konkretną robotę na konkretnych odcinkach – bez wielkiego szumu. Szum dodałby im aureoli, którą notabene lubią, ale władze skłoniłby do reakcji negatywnej (jeżeli nie od razu, to za parę miesięcy). Manifesty rozległyby się po świecie – ale co z tego, świat się lubi pogapić, a w krytycznej sytuacji i tak guzik pomoże.
Davis (Kalifornia), 2 kwietnia
PPN. 1976 – 1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
[...] Nareszcie uporaliśmy się też z tzw. bazą techniczną. Nie powinno z nią już być kłopotu, a przez czas dłuższy ogromnie nas hamował brak egzemplarzy Programu.
Toczyły się też długie dyskusje na tematy metodologiczne. Ich wynik jest następujący — uzgodniony z wieloma członkami tzw. jawnej opozycji, m.in. z paroma (a może więcej) osobami z KOR-u — plan podziału pracy. Nie jest on przeznaczony do ogłoszenia, ale dobrze by było, aby o jego treści wiedziały zagraniczne ośrodki, takie jak „Kultura” i RWE. Przepisuję:
„«Nielegalność» jest w Polsce pojęciem definiowanym, dowolnie i stosownie do potrzeb, przez władze. «Tajność» czy «niejawność» to pojęcia, którym treść nadają ludzie biorący udział w określonej działalności.
Działalność z zasady jawna (niezależnie od tego, czy określana przez władze jako legalna czy nie) powinna się skupiać na inicjatywach doraźnych i praktycznych, celach konkretnych i krótkoterminowych. Winna dążyć do tworzenia faktów dokonanych. Nie należy natomiast jawnie podejmować działalności ogólnoprogramowej. Poza łatwością tzw. wymanewrowania zmusza to bowiem do kompromisów, przemilczeń i uników. Utrudnia również dyskusję, nawet prowadzoną niejawnie. Prowadzenie polemiki z jawnie, pod własnym nazwiskiem głoszonymi tezami programowymi — np. Kuronia — wiedzie albo do denuncjacji, albo do podcinania nóg autorowi.
Działalność tajna natomiast powinna się koncentrować na przemyśleniach teoretycznych, programowych, kształtowaniu świadomości społeczeństwa, dyskutowaniu ostatecznych celów i wartości, formowaniu postaw, z których wynikać może i powinno działanie praktyczne. Natomiast nie należy z pozycji tajnych wydawać wezwań do konkretnych akcji — grozi to przechwyceniem inicjatywy przez władze i prowokacjami. W sferze praktycznej aktywność tajna winna się ograniczać do ogólnych inspiracji.”
Będzie to wymagało pewnych wyrzeczeń po obu stronach, jawnej i niejawnej (są to niekiedy dwie strony tego samego człowieka). Zwłaszcza neorewizjoniści (słusznie Pan pogrzebał rewizjonizm, ale rodzi się on żywiołowo, ostatecznie marksizm, czy pseudomarksizm, jest u nas jedyną szkołą języka politycznego, niestety) mają zawsze skłonność do opracowywania wszystkiego w kategorie, schematy, systemy, struktury. Drugi bodziec to niecierpliwa chęć uzyskiwania „spektakularnych” rezultatów już teraz; łączy się to z młodzieńczą żywiołowością i potrzebą optymizmu. Nawet tak rozsądny Adam raczej kazuistycznie przedstawił w „Spieglu” stosunki między Kościołem a Państwem i tolerancja wobec Prymasa jest oczywiście zabiegiem taktycznym, próbą częściowej neutralizacji, a nawet częściowego wykorzystania jego autorytetu. [...]
25 marca
Zdzisław Najder, Wypowiedzenie niepodległości, „Karta” nr 39/2003.
Działalność z zasady jawna (niezależnie od tego, czy określana przez władze jako legalna, czy nie) powinna się skupiać na inicjatywach doraźnych i praktycznych, celach konkretnych i krótkoterminowych. Winna dążyć do tworzenia
faktów dokonanych. Nie należy natomiast jawnie podejmować działalności ogólnoprogramowej. Poza łatwością tak zwanego wymanewrowania zmusza to bowiem do kompromisów, przemilczeń i uników. Utrudnia również dyskusję,
nawet prowadzoną niejawnie. Prowadzenie polemiki z jawnie, pod własnym nazwiskiem głoszonymi tezami programowymi – na przykład Kuronia – wiedzie albo do denuncjacji, albo do podcinania nóg autorowi. Działalność tajna natomiast powinna się koncentrować na przemyśleniach teoretycznych, programowych, kształtowaniu świadomości społeczeństwa, dyskutowaniu ostatecznych celów i wartości, formowaniu postaw, z których wynikać może i powinno działanie praktyczne. Natomiast nie należy z pozycji tajnych wydawać wezwań do konkretnych akcji – grozi to przechwyceniem inicjatywy przez władze i prowokacjami. W sferze praktycznej aktywność tajna winna się ograniczać do ogólnych inspiracji.
Warszawa, 25 marca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Ustalono [...], za pośrednictwem pozostającego na łączności Departamentu II MSW źródła „Tajfun”, że figurant przesłał w 1977 roku za granicę tajnym kanałem wiele listów i trzy opracowania o wybitnie wrogiej politycznie treści.
Opracowania o nazwach Tradycja niepodległościowa i jej wrogowie, Kościół i katolicy w Polsce Ludowej oraz Myśli o dzisiejszej ojczyźnie kierowane były za granicę w imieniu Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. [...] W ramach operacyjnej kontroli figuranta ustalono i wykonano dotychczas następujące przedsięwzięcia:
– poczyniono już poważne przygotowania do zainstalowania w jego mieszkaniu PP [podsłuchu pokojowego] i PDF [podglądu i dokumentacji fotograficznej];
– w drodze odpowiedniej kombinacji uzyskano odciski i wykonano duplikaty kluczy do mieszkania;
– przygotowywana jest w najbliższym czasie tajna penetracja w tym mieszkaniu; [...]
– wyselekcjonowano z grona jego znajomych dwie osoby [...], które planowane są do ewentualnego wykorzystania w tej sprawie; [...]
– przeprowadzone dwukrotnie ekspertyzy pisma nie dały jednoznacznej odpowiedzi, na czyjej maszynie pisane były te dokumenty. Stwierdza się jednak, iż użyto dwóch maszyn, w tym jedna jest prawdopodobnie własnością figuranta.
Warszawa, 8 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Dziękuję za list z 8-go, który dziś otrzymałem. Rozminął się z moim. „Mężowie zaufania” ograniczają się głównie do przysyłania tekstów PPN do mnie, z tym że Kołakowski załatwiał „Tydzień Polski”. Ostatni tekst dostałem od Teresy [Dzieduszyckiej]. W zasadzie otrzymany tekst przesyłam do FE [RWE] (jeśli tego nie zrobił Kołakowski), do [Andrzeja] Ehrenkreutza w Chicago, który je powiela i rozsyła do prasy amer[ykańskiej] i polonijnej, do Kanady („Związkowiec”, „Głos Polski”), Australii („Wiadomości Polskie”, drugie pismo „Tygodnik Polski” jest pismem parszywym) i Argentyny. Teksty PPN są niezmiernie szeroko przedrukowywane przez prasę polonijną na wszystkich kontynentach, poza tym są przedrukowywane i omawiane przez prasę ukraińską i litewską. I to wszystko mimo akcji endeków i tut[ejszego] „Narodowca”, że PPN jest fałszywką emigracyjną robioną przez senatorów. Ma się rozumieć, mogę załatwiać „Tydzień” podczas nieobecności Kołak[owskiego], choć jak Pan się mógł zorientować, moje stosunki z polskim Londynem są złe.
Jeśli idzie o technikę: bardzo proszę o teksty bardziej wyraźne i nie na tych bibułkach, z których nie można robić fotokopii. Wolałbym, by w miarę możności unikać Włoch, tj. Gustawa, bo poczta włoska jest zupełnie straszna — ekspres potrafi iść dwa tygodnie. W Paryżu byłaby chyba najlepsza Teresa, z którą jak się orientuję, jest Pan wnajlepszych stosunkach. [...]
Bardzo czekam dalszych tekstów PPN, ale liczę również na to, że jeden z obiecanych artykułów dostanę do 1–4 sierpnia.
To co w tej chwili wydaje mi się ważne, to kampania w sprawie FE, z którą jest źle. Ponieważ Amerykanie bardzo się liczą z opiniami kraju, byłoby dobrze, by sprawa programów FE (jakie powinny być i co jest niedobrego obecnie) była tematem specjalnego opracowania i specjalnego tekstu PPN. To może mieć duże znaczenie i pomóc między innymi Brzez[ińskiemu], który rozumie, że jest źle, ale ma się rozumieć, musi mieć „podpórkę”.
O innych sprawach, mam nadzieję, że będę miał okazję z Panem rozmawiać. Idzie mi o sprawy „sąsiedzkie”, tj. Ukraińcy, Litwini, Białorusini, Czesi, Słowacy (osobno), nie mówiąc już o Węgrach, których Polacy kochają nie mając pojęcia o nich. Trzeba pamiętać, że te wszystkie narody mają szalone kompleksy niższości i każdy głos polski niezmiernie się liczy. Tak samo byłoby sprawą wielkiej wagi przepracowanie stosunków polsko-niemieckich. Tu terror endecki, wspierany przez propagandę PRL, jest niezmiernie szkodliwy. [...]
16 lipca
Zdzisław Najder, Wypowiedzenie niepodległości, „Karta” nr 39/2003.
W zasadzie otrzymane teksty przesyłam do FE [Wolnej Europy] (jeśli tego nie zrobił Kołakowski), do Ehrenktreutza w Chicago, który je powiela i rozsyła do prasy amerykańskiej i polonijnej, do Kanady („Związkowiec”, „Głos Polski”),
Australii („Wiadomości Polskie”, drugie pismo – „Tygodnik Polski” – jest pismem parszywym) i Argentyny. Teksty PPN-u są niezmiernie szeroko przedrukowywane przez prasę polonijną na wszystkich kontynentach, poza tym są
przedrukowywane i omawiane przez prasę ukraińską i litewską. I to wszystko mimo akcji endeków i tutejszego „Narodowca”, że PPN jest fałszywką emigracyjną robioną przez sanatorów.
Maisons-Lafftte, 16 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Ograniczanie opozycji do jawnej byłoby dziś w Polsce niesłuszne i z tego powodu, iż działalność „jawniaków” wystawiona jest nieuchronnie na dwie niebezpieczne trudności: izolacji od zewnątrz i profesjonalizacji od wewnątrz. Ludzi w zasadzie działających jawnie łatwiej jest śledzić, szykanować i ograniczać swobodę ich ruchów. Ponieważ śledzi się i szykanuje także tych, którzy się z nimi porozumiewają – społeczny zakres ich kontaktów jest kontrolowany
i ograniczany. [...]
To, co nazywałem „profesjonalizacją”, również wpływa odosabniająco. Jest rzeczą zrozumiałą, że „jawniacy”, żyjący przedziwnym, wymagającym mnóstwa wyrzeczeń, odwagi i silnych nerwów życiem na pograniczu tego, co w PRL
tolerowane, zwykle pozbawieni pracy i normalnego zarobkowania, śledzeni, szykanowani, ciągle zagrożeni – muszą dla psychicznej samoobrony i adaptacji wytwarzać specyficzny sposób myślenia. Klasycznymi jego przejawami są
optymizm i przecenianie własnej roli społeczno-politycznej. [...] Opozycja zaś nie jest w stanie przyjąć na siebie odpowiedzialności za losy kraju, ponieważ jako zorganizowana siła polityczna nie istnieje.
Wrzesień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Z uzyskanych w sprawie krypt. „Carol” materiałów wynika, że figurant i najbliższa grupa osób z nim związanych prowadzą głęboko zakonspirowaną działalność organizacyjną. Sprzysiężenie nosi nazwę Polskie Porozumienie Niepodległościowe. Opracowywane przez nich materiały o wybitnie wrogiej politycznie treści (antykomunistyczne, antyradzieckie) rozsyłane są tajnymi kanałami do ośrodków dywersji na Zachodzie i wykorzystywane tam („Kultura”). Osoby z tej grupy, a zwłaszcza figurant, mają kontakty z czołowymi działaczami z tych ośrodków, w tym także osobami zajmującymi wysokie stanowiska w aparacie władzy czołowych państw kapitalistycznych. [...]
PPN jest jak gdyby nielegalnym ośrodkiem dyspozycyjnym w Polsce. Popiera, być może inspiruje, ale nie utożsamia się oficjalnie np. z KOR czy ROPCiO.
Warszawa, 20 października
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Powiadamiam, iż Donata Eska aktywnie zaangażowana w działalność Polskiego Porozumienia Niepodległościowego od pewnego czasu pozostaje w kontakcie ze Zdzisławem Najderem. [...] Najder – z przekazanej nam przez Departament I MSW informacji wynika, że w czasie pobytu na Zachodzie dostarczył paryskiej „Kulturze” dwa opracowania PPN: Czy dialog z władzą jest możliwy oraz Poradnik społeczny – obywatel a służba bezpieczeństwa. Był też autorem artykułu pt. Polityczne działania i programy („Kultura” nr 9/360).
Warszawa, 11 kwietnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Giedroyc oprócz utrzymywania stałych kontaktów z KSS „KOR” jest najbardziej powiązany z PPN. Zakonspirowanie PPN daje mu bowiem gwarancje utrzymania się nawet wówczas, gdyby polityka władz wobec „opozycji” uległa zmianie, a także przy likwidacji otwartych form działalności.
[...]
Członkami PPN w Polsce są:
– J[erzy] Jedlicki, Żyd, historyk PAN (posiada brata w Tel Awiwie, autor książki Chamy i Żydy),
– W. Bartoszewski – literat, publicysta,
– Z. Najder – literat,
– oraz prawdopodobnie prof. A[leksander] Gieysztor.
Warszawa, 5 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Tutaj po strajkach wytwarza się bardzo ciekawa sytuacja. [...] Dla robotników i w ogóle dla wszystkich to wspaniała lekcja poglądowa, z której zapewne zostaną wyciągnięte wnioski. Wnioski jeszcze bardziej ograniczające możność manewru władz. Jednocześnie wszakże przekonaliśmy się raz jeszcze, że tzw. opozycja nie stanowi żadnej siły sprawczej, może tylko informować i w razie potrzeby upominać się o prawa. Coraz wyraźniej przenosi się ona do ogona wydarzeń.
Obawiam się też, że postępować będzie istniejący już rozziew nastrojów między środowiskami profesjonalnymi a całością – tą aktywną – społeczeństwa. W najbliższym czasie podejmiemy próbę zbiorowej analizy tej sytuacji i wyciągnięcia wniosków praktycznie. Sądzę, że dotychczasowe formy działania dały już wszystko, co dać mogły – a teraz sprzyjają „otorbieniu” tzw. opozycji.
Warszawa, 23 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Co robiliśmy my? W czwartek po południu wrócił do Warszawy Z. [Najder]. Wieczorem pojechałem do niego i odebrałem szkic oświadczenia [w sprawie strajków na Wybrzeżu]. [...] Ja do oświadczenia miałem zastrzeżenia, że za ogólnikowe, nie wiadomo, do kogo się zwraca. Uważałem, że powinno się więcej powiedzieć o ZSRR i inwazji (o czym w ogóle nie było mowy) – co częściowo uwzględniono i poparłem te fragmenty, które mówiły o ukrytych siłach w narodzie (milczącej większości), na której bazuje nasza działalność i o tym, że obecne strajki są etapem na drodze do uzyskania niepodległości. Oba te fragmenty ostatecznie usunięto.
Kiedy omawiałem to z Z., przyszedł X. [Andrzej Kijowski]. Przypomniałem mu zaproszenie na kolację, powiedziałem, że chyba w październiku, a on na to: „A to już po wojnie”.
Warszawa, 23 sierpnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Warszawa. Zdzisław Najder o wyborze Jana Józefa Szczepańskiego na prezesa Związku Literatów Polskich
W grudniu 1980, w atmosferze solidarnościowego powstania narodowego, Jan [Szczepański] został wybrany na prezesa Związku Literatów Polskich. Trzeba było go długo przekonywać, by się zgodził na kandydowanie, bo twierdził, że się nie nadaje na funkcje publiczne. Jego wybór był wydarzeniem wspaniałym: prezesem literatów został wybitny pisarz, który obowiązki obywatelskie stawiał przed ambicjami literackimi. [...]
Po wyborze [...] oznajmił nam, że musi się wycofać z udziału w kierownictwie naszego zespołu, ponieważ uczestniczenie w działaniach jednoznacznie sprzecznych z obowiązującymi w państwie prawami, działaniach niewątpliwie „zmierzających do zmiany ustroju” i „godzących w sojusze” byłoby z jego strony, jako prezesa organizacji reprezentującej całą społeczność pisarską, nielojalne wobec kolegów. Przyjąłem to ze zrozumieniem.
Warszawa, grudzień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Najder Zdzisław [...]. Z dotychczasowych ustaleń w sprawie wynika, że jest on czołową postacią PPN-u. Skupia w swoim ręku powiązania PPN-u z zagranicą. Jest dysponentem inicjatyw PPN-u w kraju. Ostatecznie zatwierdza teksty publikowane w biuletynie. [...]
Szczypiorski Andrzej [...]. Czynnie uczestniczy w programowaniu działalności PPN-u.
Jan Józef Szczepański [...]. Wraz z Najderem organizuje osoby z kręgów inteligencji twórczej i naukowej do opracowania tekstów publikowanych w biuletynach PPN-u oraz współdecyduje o ich ostatecznej redakcji. [...]
Olszewski Jan [...]. Jest zaangażowany w działalność PPN-u. Brał udział w opracowaniu programu [...].
Chrzanowski Tadeusz [...]. Pozostaje on w ścisłym kontakcie z Janem Józefem Szczepańskim i Najderem. [...] Zanotowano fakt dysponowania funduszem na cele PPN-u (w złotówkach i dolarach USA). [...]
Walicki Andrzej [...]. Jest dokładnie wtajemniczony w zakres i metody działania PPN-u. Między innymi omawiał z Najderem taktykę jego postępowania celem zachowania w konspiracji jego osoby.
Kijowski Andrzej [...]. Z polecenia Najdera kontaktował się za granicą w sprawie PPN-u z Giedroyciem i J[anem] Pomianem. [...] Z uwagi na to, że Departament II MSW obejmuje swoją kontrolą operacyjną W[ojciecha] Włodarczyka oraz lokal, w którym odbywa się powielanie, nie mamy możliwości należytego rozeznania. Rozszerzanie informacji odnośnie zagadnień organizacji druku i kolportowania możliwe jest wyłącznie przy ścisłym współdziałaniu z Departamentem II MSW.
Ponadto należy dodać, że na podstawie materiałów krypt. „Carol” można wnioskować, iż taktyka postępowania PPN-u w omawianym zakresie polega na okresowej wymianie miejsc i osób zaangażowanych w powielanie. [...]
Karpiński Wojciech [...] utrzymuje ścisłe kontakty z czołowymi przedstawicielami PPN-u. [...]
Należy postawić tezę, że niżej wymienione osoby ze względu na utrzymywane kontakty oraz reprezentowane poglądy polityczne mogą być zaangażowane w działalność PPN-u: Zarański Jan [...], Strzelecki Jan [...], Holzer Jerzy [...], Bartoszewski Władysław [...], Paweł Hertz [...], Bieńkowski Władysław [...], Juzwenko Adolf [...], Rayzacher Maciej [...], Mazowiecki Tadeusz [...], Ajzner Jan [...], Lipski Jan Józef [...], Lipiński Edward [...], Geysztor [tak w oryginale] Aleksander [...], Andrzej Micewa-Micewski.
Warszawa, 23 stycznia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Po 13 grudnia wszystko potoczyło się inaczej. Ostrzeżony, bym nie wracał, bo moja rola w Polskim Porozumieniu Niepodległościowym została ujawniona przez jednego z przesłuchiwanych współpracowników, przyjąłem ponowioną (a wysuniętą już w 1978 roku) propozycję objęcia stanowiska dyrektora Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa.
Grudzień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Natychmiast po zatrzymaniu rano 13 grudnia usiłowano mnie przesłuchiwać na Rakowieckiej w sprawie PPN-u. Z góry powiedziałem, że odmawiam odpowiedzi i na tym się właściwie skończyło. Skąd się orientowano? Chyba z podsłuchów.
Wydaje mi się, że na stałym podsłuchu był Najder. Niekoniecznie tylko podsłuch, obserwacja mieszkania też mogła prowadzić do takich wniosków, często się z nim spotykałem, on mi przekazywał teksty, ja jemu uwagi. Raczej rzadziej u mnie, częściej u niego. Fachowy konspirator powiedziałby, że to było zupełnie bez sensu.
Warszawa, 13 grudnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Przed chwilą usłyszałem Pana wystąpienie (na falach RWE) na temat Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. Bardzo mnie to zainteresowało, gdyż wreszcie dowiedziałem się, do kogo można się zwrócić w sprawie PPN-u. Sprawa ta interesuje mnie bowiem od dawna w kontekście dyskutowanej na zebraniach Sieci Organizacji Zakładowych NSZZ „Solidarność” Wiodących Zakładów koncepcji utworzenia Polskiej Partii Pracy.
[...]
Sieć była (i myślę, że nadal będzie) wspaniałym, około 30–50-osobowym gremium opiniotwórczym, które nie tylko opracowywało, ale na bieżąco konsultowało i zatwierdzało swoje propozycje na zebraniach macierzystych Komisji Zakładowych NSZZ „Solidarność”. Delegaci zakładów przyjeżdżali na zebrania Sieci wyłącznie w jednym celu: aby po powrocie móc zaprezentować swoim załogom następne propozycje, które zdobędą uznanie.
[...]
Propozycje statutu i programu Polskiej Partii Pracy napisałem (po licznych dyskusjach i modyfikacjach), kierując się tym naturalnym „duchem” Sieci, dzięki czemu mogły one zyskać akceptację załóg dużych zakładów. [...] Teksty PPP są niewątpliwie bardzo jeszcze niedoskonałe. Brakuje im w szczególności ciągłości historycznej oraz logiczno-programowej spójności, względnie ogólnie – brakuje im wygładzeń i uzupełnień zrobionych ręką fachowca od historii myśli politycznej i od bieżącej polityki.
Obecnie [...] chciałbym nad tymi tekstami popracować, gdyż wierzę głęboko, że przyjdzie czas przedstawienia ich do dyskusji na kolejnym zebraniu Sieci. Dlatego bardzo Pana proszę o przesłanie mi kopii wszystkich tekstów PPN-u. [...] Ponadto, jeśliby tak się stało, że zainteresuje Pana głębiej sprawa opracowania propozycji programu dla przyszłej „sieciowej” partii politycznej w Polsce, to z radością podjąłbym dyskusję na ten temat.
Bruksela, 30 maja
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Najder pochodzi z rodziny niemieckiej (ze strony ojca), która, jak sam twierdzi, „spolonizowała się dokumentnie w ciągu jednego pokolenia”. [...] Po raz pierwszy do swego niemieckiego pochodzenia nawiązał w pierwszym swoim wystąpieniu w audycji RWE. Być może chciał w ten sposób przypodobać się swoim monachijskim gospodarzom [...]. Nie jest jednak wykluczone, że wypowiedź Zdzisława Najdera ma sens znacznie głębszy. W jednym z biuletynów PPN-u poświęconych kwestii niemieckiej, którego autorami według wszelkiego prawdopodobieństwa byli Zdzisław Najder i Andrzej Kijowski, prezentowana jest teza, że podział Niemiec nie jest korzystny dla Polski [...].
Zdzisław Najder interesował się położeniem autochtonów na Opolszczyźnie. Świadomość niemieckiego pochodzenia mogła być tym czynnikiem, który w znacznym stopniu rzutował na całe dotychczasowe postępowanie Zdzisława Najdera. [...] Po nawiązaniu współpracy z wywiadem Stanów Zjednoczonych Najder zaprzestał jakiejkolwiek działalności opozycyjnej. [...] Sytuacja diametralnie zmieniła się w okresie narastania kryzysu społeczno-ekonomicznego w Polsce, czyli w połowie lat siedemdziesiątych. [...] Zdzisław Najder nie przyłącza się do żadnego z działających w kraju ugrupowań opozycyjnych. Tworzy własne pod nazwą Polskie Porozumienie Niepodległościowe. [...] Warto [...] zwrócić uwagę na następujące fakty w działalności samego ugrupowania i jego działalności wydawniczej, które bezspornie wskazują na to, że było to ugrupowanie bezpośrednio i ściśle sterowane przez komórkę obcego wywiadu zajmującą się prowadzeniem wojny psychologicznej:
PPN było ugrupowaniem personalnie związanym z osobą Zdzisława Najdera. [...] Każdy wyjazd Zdzisława Najdera za granicę powodował zaprzestanie działalności PPN-u. Brak w PPN-ie organu zapewniającego ciągłość działania dawał gwarancję zachowania kierunku ośrodka dyspozycyjnego, znajdującego się poza PPN-em. PPN stanowiło dla Najdera jednocześnie:
– przykrywkę (kamuflaż) jego działalności wywiadowczej; do tego celu służyły również inne zachowania się Najdera, np. głosił, że jest wielbicielem ideologii marszałka Piłsudskiego, w jego gabinecie pojawił się portret Marszałka itp.,
– źródło uzyskiwania wiadomości o sytuacji społeczno-ekonomicznej i nastrojach w społeczeństwie, zabezpieczające przed podejrzeniami informatorów, że w grę wchodzi działalność wywiadowcza,
– narzędzie sterowania pewnymi procesami społecznymi i wywoływania określonych nastrojów pożądanych dla ośrodka wywiadowczego kierującego działalnością dywersyjną.
Każde ze znanych ugrupowań opozycyjnych hołdowało jakiejś ideologii. Inaczej jest w przypadku PPN-u. [...] Gloryfikuje się wszystkie kierunki: Piłsudskiego, Dmowskiego, Witosa itp. Nie chodzi tu o żadną ideologię, lecz o stworzenie płaszczyzny działania dla wszystkich, którzy mogą stać się [...] przeciwnikami ustroju PRL. [...] PPN ma do spełnienia także inne zadania, np.: wyciszanie w imię wspólnej sprawy rozbieżności w innych ugrupowaniach opozycyjnych; przygotowanie gruntu do zrozumienia przez społeczeństwo polskie strategicznej koncepcji Stanów Zjednoczonych: połączenie Niemiec – rozkład ZSRR; badanie reakcji w tej kwestii. Znamienne jest, że po przesoleniu kwestii niemieckiej w jednym biuletynie PPN-u, co spotkało się z pewną opozycją, ukazał się następny biuletyn, w którym te same sprawy przedstawiono w formie bardziej strawnej.
Warszawa, 24 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W Polsce montują mi proces o szpiegostwo (wyrok wydano od razu, kiedy ich doszła wieść o nominacji: od 25 lat w CIA). Do domu na wsi, opieczętowanego, coś tam podrzucili. Na Oboźnej robili bardzo szczegółową – i oczywiście bezskuteczną – rewizję. Z osób przesłuchiwanych (wszystkich dość odległych od głównej roboty PPN) nękano tylko te, które się dały wciągnąć w rozmowę. Teraz zresztą całą sprawę PPN-u widocznie porzucili.
Monachium, 30 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Oskarżony Najder od dłuższego czasu był obiektem zainteresowania Służby Bezpieczeństwa ze względu na bardzo częste kontakty z pracownikami ambasad USA i Wielkiej Brytanii w Warszawie, ale łączono to bardziej z faktem, iż był on szczególnie aktywnym działaczem nielegalnego ugrupowania, jakim było Polskie Porozumienie Niepodległościowe. Nieukrywane w zasadzie fakty kontaktów z pracownikami wspominanych ambasad i w zasadzie nietajony głębiej fakt kolportażu – w środowiskach inteligenckich, a wśród członków Związku Literatów Polskich w szczególności – ulotek PPN-u spowodowały, iż oskarżony Najder skutecznie odwrócił uwagę Służby Bezpieczeństwa od tego, że nawiązał współpracę ze służbami specjalnymi USA i przekazywał wiadomości interesujące te służby. Z uwagi na powszechnie znany fakt, iż Radio Wolna Europa jest organem podległym służbom specjalnym Stanów Zjednoczonych [...] oraz że wszyscy dotychczasowi dyrektorzy sekcji polskiej RWE byli kadrowymi pracownikami wywiadu amerykańskiego, spowodowało to wszczęcie śledztwa przeciwko Zdzisławowi Najderowi. [...]
Świadek Andrzej Kijowski [...] zeznał, że nie dopuszcza myśli, aby działalność Najdera w PPN-ie mogła być przykrywką innej działalności, np. wywiadowczej. [...] Zauważyć należy, że obaj wymienieni współdziałali w PPN-ie. Jak podkreślił sam świadek, mieli nawet zbieżne poglądy w kwestii niemieckiej (oczywiście nieliczące się z racjami i realiami polskimi). Dziwić się więc należy postawie świadka, gdyż doświadczenia historii, zwłaszcza najnowszej, uczą, że od podobnych wystąpień przeciwko Państwu, w jakich brał on udział – chociażby w ramach PPN – do zdrady Ojczyzny droga jest bardzo niedaleka. [...] Działanie z chęci zysku i szczególne społeczne niebezpieczeństwo czynu oskarżonego Najdera zadecydowały o wymierzeniu najwyższego wymiaru kary. [...] Sąd nie znalazł w sprawie żadnych okoliczności łagodzących.
Warszawa, 28 maja
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Pod koniec 1981 roku Z. Najder wyjechał na Zachód, gdzie objął funkcję dyrektora sekcji polskiej RWE. Od tego czasu nie odnotowano działalności PPN-u, w tym wydawania „Biuletynu”. W związku z powyższym zagrożenie nr kod 01008 należy wyrejestrować z systemu komputerowego Departamentu III, a sprawę O[peracyjnego] R[ozpracowania] krypt. „Program” złożyć w archiwum.
Warszawa, 30 grudnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
11 grudnia na spotkaniu Wałęsy z Polakami, zorganizowanym przez nieocenionych pallotynów, zauważyłem w pierwszym rzędzie Jerzego Giedroycia i Zofię Hertzową. Nieco z boku, a więc bardziej dostępny, siedział Gustaw Herling-Grudziński, z którym od razu mogłem się przywitać. Powiedziałem mu, że Geremek wyraził nadzieję, że i on sam, i Wałęsa będą mogli poznać redaktora „Kultury”, która wówczas krytykowała dość ostro zarówno przewodniczącego „S”, jak i stanowisko „S” przy Okrągłym Stole. Pod koniec spotkania przepchaliśmy się z Geremkiem przez gęsty tłum i przedstawiłem go Giedroyciowi — z którym sam nie rozmawiałem już od paru lat. Giedroyc, bardzo uprzejmy, przedstawił następnie Geremka Hertzowej. Herling gdzieś się zapodział.
Sprowadzenie Wałęsy z podium na zatłoczoną salę okazało się niemożliwe, zresztą nie godziła się na to obstawa. Wróciłem więc do pana Jerzego, wyjaśniłem mu sytuację i zapytałem, czy zgodzi się sam podejść. „Ależ naturalnie”. Wałęsa powitał go z entuzjazmem, powiedział „wychowałem się na was, dziękuję” — ale potem, mimo interwencji Geremka, przypominającego o zasługach „Kultury” i o mikrofonach, wypomniał dwukrotnie, że „ostatnio na niego najeżdżają i nie dają mu szans”. Pan Jerzy milczał, uśmiechając się uprzejmie. Kiedy już odchodziliśmy, w towarzystwie wzruszonego Yves Montanda, który twierdził, że tego wieczora wszystko rozumie po polsku, zobaczyłem na skraju podium Józefa Czapskiego. Złapałem Wałęsę za ramię i pociągnąłem w kierunku Józia. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu — wiedział, kto to jest, uścisnął go i wycałował, co przy wielkiej różnicy wzrostu było nie lada wyczynem. Podczas tej operacji Józio o mało nie spadł z podium. Dziękował mi potem ze łzami w oczach za „zaszczyt i przyjemność”, którą mu sprawiłem.
Paryż, 11 grudnia
Zdzisław Najder, Co i komu doradzałem, Warszawa 1993.